Ukraine speaks

Real Stories. Actual Pain. True Heroes. Active Healing.

Po 40 dniach w schronie przeciwbombowym, dwie ukraińskie uchodźczynie i 17 psów jest gotowych do rozpoczęcia nowego życia w Polsce

Pierwotnie opublikowane przez Gabriela Kindera, CNN, 16 czerwca 2022 o 13:28 EDT na https://www.cnn.com/2022/06/16/world/ukraine-dog-rescue-poland-refugees-cnnheroes/index.html

Kiedy Aaron Jackson z CNN przywitał pierwszą grupę psów z Ukrainy w opuszczonym schronisku, które ponownie otworzył w Polsce, przyjął również dwie uchodźczynie, które podzieliły się z nim niesamowitą historią przetrwania.

Jackson, założyciel organizacji charytatywnej Planting Peace, poleciał ze swojego domu na Florydzie do Polski wkrótce po tym, jak Rosja zaatakowała Ukrainę. Szacuje się, że pomógł znaleźć mieszkanie dla około 300 uchodźców, w tym dla wielu właścicieli psów, którzy mieli trudności z pozostaniem ze swoimi pupilami.

„W obozach było tak wielu uchodźców, którzy przywieźli swoje psy. I to ma sens. Te psy członkowie ich rodziny” – powiedział Jackson CNN.

Jackson dowiedział się, że psy pochodzące z Ukrainy nie mogły mieszać się z lokalnymi psami w polskich schroniskach z powodu obaw o chorobę. Znalazł puste schronisko dla zwierząt w Poznaniu i otrzymał pozwolenie na jego przejęcie.

Ogromna organizacja ratunkowa na Ukrainie jako pierwsza wysłała psy do schronu Jacksona. Przyjechała furgonetka z 17 psami wraz z dwiema uchodźczyniami, Valerie Liscratenko i jej matką Lilianą.

„Kiedy do nas przyszły, wiedziałem tylko, że nie mają pieniędzy i nie mają dokąd pójść” – powiedział Jackson. „I od razu zauważyłem, że dobrze radziły sobie z psami… Nie mogłem nie zauważyć, że wszystkie psy naprawdę je kochały”.

Później dowiedział się, że obie kobiety spędziły 40 dni w ukraińskim schronie przeciwbombowym, opiekując się tymi psami.

„Psy pomogły (im) przetrwać najgorsze 40 dni (ich życia) i (one) pomogły tym psom przetrwać najgorsze 40 dni ich życia” – powiedział Jackson.

Ratowanie psów wojny

Za pośrednictwem tłumacza Liscratenko powiedziała CNN, że ona i jej matka mają miłość do psów we krwi. Odkąd była mała, mieli w domu szczenięta, a jej matka czasami przynosiła do domu bezpańskie psy, aby zapewnić im jedzenie i opiekę medyczną.

Dzień przed wybuchem wojny kobiety przeniosły się do schronu bombowego ze znajdującymi się pod ich opieką szczeniętami i zabezpieczyły starsze psy w pobliskiej fabryce, w której Liscratenko pracowała jako strażniczka. Biegały od schronu do fabryki, żeby je nakarmić. Gdy ostrzał stał się zbyt intensywny, aby kontynuować, postanowiły zabrać resztę psów do schronu przeciwbombowego.

Liscratenko powiedziała, że ​​pewnego ranka wraz z matką czekały na odpowiedni moment – ​​po zakończeniu nocnej godziny policyjnej i zanim zaczęły się ostrzały – aby po raz ostatni przejść do fabryki. Niektóre psy były zbyt chore lub ranne, aby chodzić, ale zebrały wszystkie psy, jakie tylko mogły i zaprowadziły do schronu przeciwbombowego. Powiedziała, że ​​gdy wszyscy dotarli do bezpiecznego miejsca, bomba eksplodowała dokładnie tam, gdzie przed chwila stały.

Nie chciały opuszczać schronu przeciwbombowego, ale 4 maja, gdy woda pitna została skażona, a ludzie i psy zaczęli chorować, Liscratenko zdecydowała, ze pora ruszac dalej.

Znalazły schronisko dla zwierząt w Ukrainie, a ludzie tam pracujący widzieli posty Jacksona w mediach społecznościowych o przyjmowaniu psów przechodzących przez granicę. Skontaktowali sie z nim i zorganizowali podróż Liscratenkom, aby towarzyszyły psom w drodze do Polski.

Nowe życie

Kiedy Liscratenko i jej matka przybyły do ​​schroniska dla zwierząt Planting Peace w Polsce, Jackson powiedział, że wszyscy byli zdenerwowani i przestraszeni.

„Nie wiedziały, że zastają pokój… są w nowym kraju. Nie mówią po polsku. My nie mówimy po ukrainsku” – powiedział.

Jackson powiedział, że jego organizacja, Planting Peace i tak pomogłoby Liscratenkom, ale ponieważ miały wspaniały kontakt i silną więź z psami zatrudnił je do pracy w schronisku.

„Niesamowicie dobrze znają te psy. Więc mogły przekazać tę wiedzę weterynarzowi…„ten pies nie jadł, ten pies nie pił”. Było to niezwykle cenne” – powiedział.

Liscratenko nazywa psy swoimi dziećmi i mówi, że razem przeszły piekło i dotarły do ​​raju. Mówi, że ludzie w schronisku nie mówią tym samym językiem, ale rozumieją się, bo łączy nas miłość.